Plenerowy ślub w Spichlerzu Galowice
Są takie śluby i wesela, na których największą atrakcją jest… Młoda Para. I nic nie jest w stanie stanąć z nimi w szranki. Taką ceremonię – plenerowy ślub w Spichlerzu Galowice, uchwycony przez Malachite Meadow – chcę Wam dziś zaprezentować.
Z wielu powodów uwielbiam reportaże ślubne, ale spośród nich na pole position wyłania się jeden: stopniowane, budowane napięcie. Plenerowy ślub w Spichlerzu Galowice przeszedł w tym względzie moje oczekiwania, bo Marcela i Mateusz – i widać to wyraźnie na zdjęciach! – to wulkany energii. Na koniec spodziewajcie się więc ognia. Dosłownie.
Ale na początek kilka statecznych ujęć, nieco niepozornych.
…i wtedy wchodzi ONA, cała na biało.
Ona – czyli Marcela, piękna Panna Młoda. Jeśli marzycie o reportażu z przygotowań, ale…
a) świadkowa/mama nie chce być na takich zdjęciach,
b) nie macie osoby do pomocy w przygotowaniach, lub
c) marzycie, aby na tych zdjęciach być solo….
Oto piękny przykład, że MOŻNA. No spójrzcie tylko, jaka to wspaniała pamiątka. Zwłaszcza dla Panny Młodej, która wybierała skrupulatnie swoją suknię, wahała się, czy to na pewno ta jedyna, czekała na nią miesiącami.
A jeśli jeszcze kiedyś usłyszę, że zdjęcia z przygotowań są nudne... wyślę delikwentów na korepetycje do Marceli 🙂
Pan Młody i jego perfekcyjna stylizacja
Czasami tu i ówdzie czytam, że granatowy garnitur do ślubu to nuda.
Tak, zgadza się – to nuda. Ale chyba za często zapominamy, że stylizacja Pana Młodego NIE KOŃCZY się na garniturze. Jest tyle możliwości! Muchy, krawaty, poszetki, butonierki… Mateusz postawił na krawat w drobny, kwiatowy wzorek i poszetkę w kropki. I tak właśnie, proszę Państwa, powinno się komponować krawat/muchę i poszetkę. Z dystansem, odważnie, mieszając wzory i kolory.
Tylko przed jedną rzeczą pragnę Was przestrzec, patrząc na te zdjęcia – telefon w kieszeni. Pamiętajmy, żeby go wydelegować w dobre ręce. To oczywiście tylko fotki z przygotowań, na późniejszych zdjęciach Mateusz nie ma już telefonu w kieszeni. Ale… ku przestrodze, przy okazji! 🙂
A teraz przejdźmy do sedna, czyli…
Plenerowy ślub w Spichlerzu Galowice
Dotychczas na plenerowej ceremonii byłam tylko raz (i było pięknie), ale szczęśliwie to tendencja rosnąca. Zdaję sobie jednak sprawę, że lwia część wizualnego sukcesu takiego przedsięwzięcia to natura. Krajobraz. Okolica aż po horyzont. Co do reszty – decydują detale. A te na ślubie Marceli i Mateusza były trafione w punkt!
W zasadzie to właśnie kilka szczegółów zadecydowało o zbudowaniu rustykalnego klimatu tej ceremonii. Na pierwszy plan wysuwają się krzesła dla Pary Młodej z ozdobnymi tabliczkami. Roślinne półwianki, idealnie wpisujące się w styl greenery, tylko podkreśliły ten efekt.
I oczywiście przepięknie, dosłownie przepięknie zaaranżowane miejsce dla urzędniczki, udzielającej ślubu. Kwiaty zrobiły robotę!
Wracając do atrakcji na weselu…
Przyznaję, że pierwszy raz widzę taką odjechaną atrakcję. Robi wrażenie, co widać na twarzach gości. Ale, ale. Nawet gitara strzelająca fajerwerkami chowa się przy Młodej Parze. Na początku tego tekstu zaznaczyłam, że Marcela i Mateusz byli największą atrakcją własnego wesela. Teraz zobaczcie sami, dlaczego tak sądzę. Oto przykład godny naśladowania! 🙂
Ognisko na weselu?
A czemu nie! Jeśli będzie odpowiednio późno i ewentualne zabrudzenia sukni nie zrobią już różnicy… 😉 na weselu Marceli i Mateusza nie było pieczenia kiełbasek (a przynajmniej reportaż na to nie wskazuje). Ogień posłużył do odpalenia zimnych ogni. Znacznie bardziej widowiskowe, niż odpalanie ich zapalniczką, prawda? Kreatywność – oto klucz do sukcesu. Także na weselu.
Zdjęcia: Malachite Meadow
Ceremonia i wesele: Spichlerz Galowice
Dekoracje: Sabada dekoruje
Suknia Ślubna: Agnieszka Światły
Dodaj komentarz